Pan Piotr mieszkał na Groblach pół wieku, w mieszkaniu Janiny Garyckiej. Mówił: „Ten plac Na Groblach - najbardziej ponury, zapluty plac w Krakowie - właściwie dzięki tej Janinie Garyckiej to był przez lata jedyny taki prawdziwy ośrodek, nazwijmy to, artystyczny. Bo tam naprawdę przychodziło mnóstwo ludzi do tej kuchni, i na to podwórko, po którym biegały szczury.” Janina Garycka mieszka na Groblach w narożnej stuletniej kamienicy numer 12, w mieszkaniu numer 2, na parterze.
Piotr po przyjeździe z Łodzi do Krakowa pod koniec lat 50-tych mieszkał w różnych miejscach. Jego starszy brat Józef twierdzi, że Piotr był bardzo uciążliwym lokatorem. Najpierw mieszkał u państwa Niedziałkowskich (adres?), następnie na waleta w akademiku, potem (a może wcześniej) u państwa Skąpskich, też na Groblach, ale pod trójką, potem jeszcze gdzieś. Wspominał: „ Nie miałem mieszkania przez trzy lata prawie, dlatego tak dobrze znam Krak6w od tej mniej znanej, jasnej jego strony, czy może raczej od tej ciemniejszej, tego podziemnego światka, bo mieszkałem wszędzie gdzie popadło, codziennie gdzie indziej prawie.”
Wreszcie złamał nogę. Według Leszka Długosza: na rowerze. Był rok 1960. Na Groblach, po śmierci ojca, Janina mieszkała jedynie z dwiema ciotkami: Antosią i Olą. Wzięła pana Piotra ze szpitala i przywiozła do domu. „ Bo miała świadomość - mówi teraz Leszek Długosz - że nikt inny nie zniesie go dłużej niż kilka dni.” Musiał mieć wtedy opiekę. Nie był w czyimś mieszkaniu sublokatorem, ale pełnoprawnym członkiem rodziny. To było mu bardzo potrzebne.
Oczarował nie tylko cały Kraków, ale i dwie stare ciotki pani Janiny i o ciotkach mówił: moje lokatorki.
Ciocia Antosia - matka dwóch synów. Jeden zginął w Oświecimiu, drugi w Starobielsku. Dawniej właścicielka kamieniczki w Podgórzu, pod koniec żyła z mizernego grosza od swego eks-męża.
- Śliczna gołąbeczka z niebieskimi oczami i czerwonym szalem - pamięta ją Leszek Długosz.
Mówiono, że miała mocny sen i słaby słuch, co cioci zapewniło w miarę spokojną starość w jakże hałaśliwym domu na Groblach.
Ciocia Ola - młodsza od Antosi, więc miała lepszy słuch (co nie zapewniło jej spokojnej starości).Wiejska nauczycielka na emeryturze, objął ją tak zwany stary portfel.
Była szalenie cierpliwa, wspaniale gotowała. To ona rządziła mieszkaniem.
Mieszkanie w amfiladzie: ciemny przedpokoik (półtora metra na półtora), pierwszy jasny pokój z dwoma oknami (tu we wnęce, za malowaną kotarą, spał Piotr); kolejny mniejszy i ciemniejszy - to pokój Janiny. Stamtąd prowadziły drzwi do pokoju ciotek, a także ciasny korytarzyk. Następnie mieściły się drzwi do łazienki, do toalety i do kuchni. - Ja w kuchni bywałam rzadko - tak o swojej kuchni mówiła Janina Garycka.
Dom Na Groblach uznawano za pierwszorzędny, lecz nietypowy lokal nocny. Pół godziny po kabarecie należało wyjść z Piwnicy, wręcz wyrzucano występujących i gości. Artyści zawsze muszą gdzieś pójść, rozładować emocje, niektórzy napić się. Kuchnia – miejsce spotkań na Groblach- powstała z braku miejsca i z głodu. Koniec miasta to był początek kuchni.
Pełno tam było sprzętów: duży kredens, piec kaflowy, taborety, ławki, stół nakryty ceratą, kuchenki, zlew, szafki, szafeczki, kufry. Część z tych dwunastu, może siedemnastu metrów kwadratowych zajmowała tzw. altana, czyli wygrodzone miejsce, gdzie dawniej zapewne stało łóżko służącej. Dziś pełno tu wszystkiego, co może się kiedyś przydać. Kuchenne okno i drzwi wychodzą na ciemne podwórko.
Aby być zaproszonym do domu Piotra Skrzyneckiego, trzeba było „przejść przez niejakie wtajemniczenie”.
A do salonu nie każdy ma wejście - mówi Jan Kanty Pawluśkiewicz. - Bo bez przyzwolenia Piotra tam się raczej nie bywało.
Więc najpierw przez Piwnicę przebiegał szept: kiedy się skończy kabaret, idziemy do Piotra. Ale nie wychodzono od razu. Czekano, aż rozgrzane sztuką i wódką towarzystwo zacznie się kruszyć. To była pierwsza zapora. Trwało to czasem godzinę, czasem trzy. Wtedy dostawało się osobisty bilet - zaproszenie od Piotra lub któregoś z jego aktualnych asystentów. To była druga zapora. Ale nie każdy artysta Piwnicy miał wstęp do kuchni. -Tylko ścisła egzekutywa. Piotr zapraszał także przyjaciół spoza Piwnicy i niektórych gości spoza Krakowa. - Zaraz za progiem Piwnicy trzeba było stawiać trzecią zaporę. Oto rozentuzjazmowane artystki, podpici artyści i ci, co bardzo chcieliby być artystami, już się dowiedzieli, już są gotowi do dalszej zabawy, biesiady, dysputy, popijawy. - Tacy satelici piwniczni, których Piotr raz chciał, raz odrzucał.
Wiec żeby zgubić satelitów, grupa wtajemniczonych pierzchała gdzieś w Planty, alejki, uliczki, zaułki i podwórka, by po kwadransie zajść na Groble i po cichu zastukać w lewe okno pokoju Piotra. Piotr już tam był, przyszedł wcześniej z jedną, może z trzema osobami. One zostawały za rogiem, on dzwonił do dozorcy Jana, który go nie lubił i z krzykiem otwierał mu bramę. Piotr wchodził sam, za plecami dozorcy robił szkaradkę (złośliwą minę), wchodził do mieszkania na parterze i po chwili uchylał okno od strony ulicy.
W ciągu tych lat przez okno Piotra wgramoliły się setki, jeśli nie tysiące ludzi sławnych i nikomu nie znanych: Wanńkowicz, Łomnicki, Kucówna, Hanuszkiewicz, Hasior, Komeda, Osiecka, Dymny, Radwan, Konieczny, Długoszowie, Demarczyk, Pawluśkiewcz, Litwin, Nowicki, Zachwatowicz, Wajda, a także brat Piotra, także trzecia żona Hemingwaya, znana paryska pieśniarka Patachou, pisarz noblista Pablo Neruda, także emisariusze z Warszawy 1968; także jakiś pijaczek z sąsiedniej ulicy, jakiś znajomek z Plant, jakiś ubek z SB ,bo jak w każdym salonie bywa, trafia się tam czasem osoba nieznajoma albo niepożądana.
Przez okno Piotra do mieszkania Janiny wlało się morze wódki. - Jak nie było sponsora, robiono ściepki. Janina często krzyczała, że po takiej nocy nikt nie myje kieliszków. Piotr wyrzucał je przez kuchenne okno. Dlatego przez okno w jego pokoju oprócz morza wódki wniesiono także dziesiątki kieliszk6w - to był bilet wstępu na nocne Groble.